BAŁTYK ZABIERA HEKTARY TERYTORIUM POLSKI
Naukowcy nie mają złudzeń: poziom Bałtyku będzie rósł, sztormy w naszych szerokościach geograficznych będą częstszym zjawiskiem i będą one gwałtowniejsze. W uzasadnionych wypadkach trzeba bronić polskiego brzegu Bałtyku, ale to wymaga nakładów finansowych i to pokaźnych. Jak wynika z obserwacji, Morze Bałtyckie nie czeka i zabiera rocznie hektary naszego polskiego lądu. Powierzchnia naszego kraju wynosi obecnie 312 685 km2, ale jak stwierdzono, z roku na rok maleje.
Polska linia brzegowa Bałtyku ma długość 498 km. Jak dowiadujemy się z prac geologów - Ryszarda Dobrackiego i Szymona Uścinowicza z Państwowego Instytutu Geologicznego - około 10 tys. lat temu poziom Bałtyku był około 50 metrów niższy od współczesnego poziomu. Linia brzegowa południowego Bałtyku przebiegała około 20, a w niektórych miejscach nawet o 100 km, dalej na północ od dzisiejszej linii brzegowej. Przekonywującym dowodem na to jest pochodzący z XV wieku kościół w Trzęsaczu na wybrzeżu rewalskim. W czasie, gdy go budowano odległość od linii brzegowej wynosiła ok. 2 km. Świątynię zbudowano na wysokim klifie. W wyniku abrozji morskiej odległość ta w 1868 roku wynosiła już tylko metry od fundamentów kościoła.
W 1874 roku świątynię, ze względów bezpieczeństwa, zamknięto. Katastrofa nastąpiła w 1901 roku. Do morza runęła cała północna ściana kościoła. Kroniki zanotowały, że w 1917 roku fale morskie zabrały dalsze metry klifu. Na plażę osunęły się kolejne fragmenty murów.
Na dzień dzisiejszy zachowały się jedynie niewielkie fragmenty południowej ściany kościoła. Aby zachować pozostałe fragmenty zabytkowej świątyni, zabezpieczono skarpę klifu od strony brzegu morskiego, a od strony lądu zabezpieczono przed wodami opadowymi i możliwością osunięcia się skarpy.
Podobne zjawisko jak w Trzęsaczu obserwujemy na wschodnim wybrzeżu w Jastrzębiej Górze. Jeszcze około 3 tys. lat temu Cypel Rozewski sięgał ponad 5 kilometrów bardziej na północ.
Obserwując te zjawiska łatwo sobie wyobrazić, co za tysiąc lat czeka niektóre nasze nadmorskie miejscowości. W trudnej sytuacji może znaleźć się także miasto Elbląg, położone zaledwie 2 metry nad poziomem morza. Podnoszenie się poziomu Bałtyku może sprawić, że miasto będzie przypominało Wenecję, ale na szczęście może to nastąpić za dwa tysiące lat.
W wyniku zaborczości Bałtyku najwięcej polskiego lądu tracimy na odcinku od Jastrzębiej Góry do portu Władysławowo. Odkąd wybudowano w 1937 roku wysunięty w morze port Władysławowo, fale morskie nie nanoszą piasku, który przez lata budował Półwysep Helski. Teraz obserwujemy, że ulega on erozji i za jakiś czas Półwysep Helski może stać się wyspą.
Na pewno wielu pamięta listopadowy sztorm w 2004 roku. Poczynił on wielkie spustoszenia na wschodnim wybrzeżu. Największe zniszczenia zanotowano w Sopocie - uszkodzenia na molo spacerowym, w Rewie i Mechelinkach, w Zatoce Puckiej, na Półwyspie Helskim oraz na zachód od portu we Władysławowie, zwłaszcza w Ostrowie i Lubiatowie.
Pracownicy Inspektoratu Ochrony Wybrzeża Urzędu Morskiego w Słupsku odnotowali, że listopadowy sztorm 2004 roku był o niespotykanej od wielu lat sile huraganu, 11-12 i więcej stopni w skali Beauforta. Zanotowano również poziom wody 640 cm, czyli o 140 cm wyższy od stanu średniego.
Największe zniszczenia żywioł poczynił w infrastrukturze portowej i wałach wydmowych. W XX wieku poziom wody Bałtyku przyrastał średnio o 0,8 - 1,5 mm rocznie, ale naukowcy zaobserwowali, że w latach 50. ubiegłego wieku przyrost poziomu Bałtyku przyspieszył nawet do 3,5 - 5 mm rocznie.
Z opinii wyżej wymienionych naukowców wynika, że w ciągu najbliższych 100 lat poziom Bałtyku podniesie się o dalsze 60 - 80 cm. Naukowcy prognozują też, że będzie więcej dni sztormowych o dużej sile wiatru, a więc o większej sile niszczącej. Wszystko to oznacza nasilenie się erozji brzegu morskiego, zwiastuje powodzie, szczególnie na niżej położonych terenach w pasie nadmorskim.
Obecnie bardzo groźne powodzie sztormowe, trwające średnio 2 - 4 doby obserwujemy przy wiatrach z kierunków północno-zachodnich i północno-wschodnich, sięgających siły powyżej 8o w skali Beauforta. Występuje wówczas spiętrzenie się wody zwane "cofką".
Wielu też pamięta sztorm, który nawiedził nasze zachodnie wybrzeże 3 - 4 listopada 1995 roku. Pamiętamy jak strasznie zdewastował nam linię brzegową. Skutków i śladów tego niszczycielskiego sztormu do dnia dzisiejszego nie udało się w całości naprawić. Najbardziej wówczas ucierpiały miejscowości: Międzyzdroje, Mrzeżyno i Świnoujście, gdzie woda wystąpiła z brzegu zalewając częściowo ulice miasta.
Obserwujemy, że od granicy niemieckiej w kierunku Świnoujścia lądu przybywa, natomiast przeciwny proces, w mniejszym lub większym stopniu, zachodzi i jest widoczny na wysokości klifów rewalskich, na mierzei dziwnowskiej i na zachód od latarni morskiej w Niechorzu. Z własnego doświadczenia mogę to potwierdzić, gdyż od wielu już lat bywam w Rewalu. Zaobserwowałem również, że jeszcze nie tak dawno spacerowałem szeroką plażą od Niechorza do Trzęsacza, a dziś, jak tylko Bałtyk jest wzburzony, woda podchodzi do samych klifów i spacer po plaży, wzdłuż brzegu jest mocno ograniczony, a w niektórych miejscach prawie niemożliwy.
Administracja Morska umacnia najbardziej zagrożone odcinki linii brzegowej, ale jest to przysłowiowa "kropla w morzu" potrzeb. W 2003 roku Sejm RP przyjął ustawę - program ochrony brzegów morskich. Jego realizacja przewidziana jest na lata 2004 - 2023. Urzędy Morskie w Gdyni, Słupsku i Szczecinie - każdy na swoim odcinku wybrzeża - realizują program ochrony linii brzegowej. Oczywiście na ten cel potrzebne są pieniądze i to duże. Dlatego tam, gdzie nie ma interesu gospodarczego wycofujemy się, aby nie wyrzucać milionów złotych w morskie fale.
Ważnym elementem zabezpieczenia lotnych piasków na wydmach i plażach jest zalesianie, sadzenie odpowiednich gatunków traw lub budowanie przeszkód w postaci płotów z chrustu, szachownic z trzciny. Niestety każdy sezon letni przynosi straty wywołane przez niefrasobliwych wczasowiczów i plażowiczów. Każde lekkomyślnie wydeptane ścieżki na wydmach "na skróty", każde lekkomyślne zniszczenie roślinności na wydmach itd. jest zmarnowaniem pieniędzy podatników, czyli nas wszystkich.
Jeszcze jedno: "NIE ZAŚMIECAJMY BAŁTYKU".
Ze wszystkich śmieci wyrzucanych w morze 15% znajduje się na jego brzegu, drugie 15% pływa w toni, ale aż 70% zalega na jego dnie i rozkłada się bardzo długo. Dno naszego Bałtyku i tak jest usiane wszelkimi śmieciami, które zostały zatopione w czasie II wojny światowej. Leżą tam wraki statków oraz umyślnie zatopiony sprzęt wojskowy, amunicja, a co najgorsze, beczki z różnymi chemikaliami, w tym także z gazem trującym.
Wiele śmieci, które trafiają w rybackie sieci na pewno nie powinny, a wracają z powrotem do morza,. Przywiezienie ich do portu i zutylizowanie ich na lądzie byłoby najlepszym rozwiązaniem, ale tak się nie dzieje, a raczej dzieje się tak niezwykle rzadko. Szkoda! Śmieci wędrują po morzu niesione prądami i falowaniem morza. Przenoszone są daleko od miejsca, w którym zostały wyrzucone. Opakowania szklane, plastikowe, części metalowe często kaleczą rybaków, żeglarzy, plażowiczów oraz płetwonurków. Sprzątanie śmieci z morskiego brzegu to wielki koszt dla gmin nadmorskich i Inspektoratów Ochrony Wybrzeża Urzędów Morskich.
Bywa również tak, że rybacy gubią w morzu swój sprzęt połowowy. Takie zgubione sieci unoszą się w toni wodnej tygodniami, łapią się w nie ryby, ptactwo wodne, foki oraz inne organizmy. Zgubione, dryfujące bez kontroli sieci stanowią też wielkie niebezpieczeństwo dla płetwonurków i osób kąpiących się w Bałtyku. Zaplątanemu trudno się z nich uwolnić i wówczas staje się to niebezpieczne. W takie sieci z łatwością wkręcają się śruby statków, motorówek, kutrów rybackich i jachtów.
Zanim wyrzucisz coś za burtę do morza pomyśl - czas rozkładu śmieci i odpadów w warunkach morskich wynosi:
· drobne wyroby stalowe około 100 lat
· konstrukcje stalowe jak wraki statków około 600 i więcej lat
· drewno różne 13 - 15 lat; z czasem dryfujące drewno obrasta wodorostami i tonie, zalegając na dnie dalsze dziesiątki lat
· drewniane konstrukcje zatopionych statków około 300 lat i dłużej
· puszki różnego rodzaju, w tym także po piwie, około 200 lat
· plastiki i wyroby plastikowe jak butelki 450 - 500 lat
· szkło, szklane butelki - nieoznaczenie długo
· szmaty bawełniane i z tworzyw sztucznych nawet do 100 lat
· papier, karton, wyroby papierowe, oprócz papieru woskowanego około roku, z tym, że papier woskowany znacznie dłużej.
NIE ZAŚMIECAJMY NASZYCH POLSKICH PLAŻ.
NIE ODPOCZYWAJMY NA ŚMIECIACH.
Zebrał, opisał i własne obserwacje dołączył
Wiktor Czapp
Szczecin, lipiec 2012